Rozmowa z Moebius o rynku gier komputerowych

Prototype - wow, niesamowite, sandboxowa napierniczanka arcade i wszyscy są zachwyceni! Spędzam przy tej grze parę dni pod rząd, rozwijam swoje super skille, gałki w padzie powoli zaczynają się topić - słowem - nieźle! Więc dlaczego wrzucam tę grę w tym miejscu, pośród tych... tych... porażek?! Bo na konsolach MAJĄ TO OD DAWNA. I nie chodzi mi o ten konkretny tytuł, acz o ten rodzaj gier. Boję się myśleć co by się stało, gdyby God of War 2 wyszedł na PC - chyba wszyscy na raz dostaliby ejakulacji i świat zatonąłby w morzu spermy. Fajnie wiedzieć co omija nas, pecetowych graczy. Killzone 2, Uncharted 2... ech... chociaż patrząc na GTA4/MW2, to ja jednak za porty podziękuję. I cóż robić? Płakać.

- Pozostaje kupić konsolę. Dywersyfikacja rynku nie jest niczym złym, problem w tym, że trzeba płakać patrząc na ceny kolejnych produkcji (lub platform). Chciałbym Cie pocieszyć - na kilka konsolowych hitów przypada trzy razy tyle gniotów. Mam Wii i wiem co mówię.

Pro Evolution Soccer 2010/FIFA 10 - UWAGA! Promocja! Każda z tych gier do nabycia za jedyne 129,99 PLN! Jeżeli pokochałeś PES09/FIFA09 - musisz to mieć! Nowe menu! Nowa ścieżka dźwiękowa!? Nowe tekstury!? Nowe animacje!?
- nowa ścieżka dźwiękowa nie obejmuje komentarza, dźwięków z trybun, odgłosów meczu - zmieniono muzykę i dźwięk kliknięcia w menu.
- grafika wciąż odstaje od poziomu prezentowanego przez inne gatunki gier, a zawodnicy wyglądają szczegółowo tylko na powtórkach.
- sędziowie liniowi bardziej uginają nogi w kolanach.

- Wiem że wyglądam na sportowca, ale i tak uważam, że gry sportowe są stratą czasu. Moja kariera piłkarza skończyła się na Sensible Soccer a później na FIFA 98. Współczuje fanom wirtualnego pocenia się - jest podobnie jak z naszą futbolową reprezentacją.

Empire: Total War - krótki dialog nagrany przez podsłuch w studio SEGA:

- Pierdolę, nie chce mi się już robić tego Total Wara.
- Nie marudź tylko pracuj. Chcę żeby ta gra była idealna. No, ewentualne niedoróbki możemy później naprawić malutkim patchem.
- Hmm, a nie lepiej to olać, wypuścić, później zrobić patcha i nazwać go Total War: Cośtam i normalnie sprzedać?
- Ty! To jest myśl! Ok, przekonałeś mnie, walić Empire, puść to na tłocznię tak jak leci.
- E, bez chamstwa, to może chociaż zrobię tak, żeby się uruchamiała?
- No coś ty, pecetowcy uwielbiają być ruchani! Wyślij płytkę to tłoczni i od razu zajmij się robieniem tego patcha. O, w mordę, ale genialny plan! Jestem genialnym strategiem, niczym... niczym... Napoleon! No, właśnie, tak nazwij tego patcha.

- Oczyma wyobraźni widzę Twoją karierę światowej klasy dramaturga. Emocje oddane w pełni. Empire wydawało się OK. (osobiście nie posiadam), ale jeśli jest tak jak piszesz: trzeba odciąć co najmniej dwa palce!

Operation Flashpoint: Dragon Rising - Wyczekiwałem na tę grę wiele lat. I to nie jest tak, że sobie czekałem, o, nie! Ja WYCZEKIWAŁEM. Przeglądałem strony internetowe, fora, czasopisma, i do samej premiery wierzyłem, że to będzie gra wybitna, godny następca OF. Za swoją cierpliwość zostałem nagrodzony taktyczną strzelanką, w której wcielam się w lewitujące w powietrzu dłonie, które trzymają gnata i zostaję wysłany w daleki świat z misją zamordowania milionów Chińczyków. Podczas swoich przygód napotkam na swej drodze genetycznie zmodyfikowanych wojaków, którzy przyjmują cztery pociski z M16 w brzuch, zwiedzę piękną wyspę, która jest marzeniem każdego żołnierza (bo nie ma na niej ani cywili, ani zwierząt, można się naparzać do woli i żadna komisja praw człowieka się nie przypieprzy), zasiądę za kierownicą przeróżnych pojazdów, co pozwoli mi się poczuć jak za dawnych lat, gdy grałem w Crash Bandicoot Racing, jednym słowem - niesamowita zabawa! Codemasters - dziękuję!

- Dragon Rising to w istocie świetny materiał na Super Chranie. Ja też byłem fanem oryginału... Z zakupu zrezygnowałem zaraz po tym, jak zobaczyłem gameplay na którym wrogi adwersarz dziarsko brykał po otrzymaniu całej serii z odległości dwóch metrów. Może to symulator (Terminator) Land Warriora? A może to gra do dupy?

Wolfenstein - godziny, dziesiątki, setki godzin spędzonych przy Return to Castle Wolfenstein - i po co mi to było? Żeby teraz zobaczyć profanację? Żeby płakać i zgrzytać zębami? Jak z rewelacyjnej, KLIMATYCZNEJ gry, można zrobić przeciętną, no, może nawet dobrą, naparzankę? Gdzie jest klimat? Gdzie zapierające dech w piersiach sceny? O co w tym chodzi?! A ten talizman, to sobie najchętniej wsadziłbym im w dupę.

- Cóż, ja tego problemu nie miałem. Już RtCW wydał mi się marnymi popłuczynami po oryginalnym Wolfie, więc całkowicie odpuściłem "remake". Nieudana próba odgrzewania starego kotleta.

Modern Warfare 2 - tak, tak, to nieuniknione, ta gra po prostu musi się znaleźć w tym rankingu, zwlekałem ile mogłem, ale palce mnie świerzbią. Wyobraźmy sobie Modern Warfare 1, dodajmy do niego kilka map, parę nowych perków, odejmijmy miód z MP i dedykowane serwery, do tego powiążmy go ze steamem - voila, gotowe! Pierwszy raz w swoim życiu widzę, żeby gracze byli aż tak mocno RUCHANI W DUPĘ. Nie to, żebym tego nigdy nie widział, ale z taką potężną siłą to jeszcze się chyba nie zdarzyło. Ale zaraz, powolutku, zróbmy to w miarę profesjonalnie, po kawałeczku. Na pierwszy ogień pójdzie grafika (no, to jest pierwsza rzecz, jaką zauważamy). Jest paskudnie. MW wyszło w 2007 roku, MW2 w 2009, a mimo tego zmian nie widać praktycznie wcale. Tak, wiem, dodano parę nowych super-duper technologii, dzięki którym dupy są bardziej kształtne, ale nadal mrużymy oczy, żeby móc patrzeć na tekstury czy na animacje ruchu. Niestety, nie poprawia to ogólnego niesmaku, w końcu to jest HIT, prawda? Dźwięk pozwolę sobie przemilczeć, wspomnę jedynie, że bronie wciąż brzmią jak rewolwery z odpustu, a reszta dorównuje dźwiękom broni. Gameplay. Ok, idziemy sobie. Idziemy prosto, później w lewo, później znowu prosto... a zaraz, może spróbuję oflankować przeciwnika? Hm, nie da się, drzwi są zamknięte (jak to zamknięte? Nie można ich otworzyć!). To może przeskoczę przez ten płotek, który sięga mi do kolan? E, e - nic z tego. Trudno, w takim razie będę trzymał się Jedynej Słusznej Drogi. Och, atakują mnie! Ustawię się w tym miejscu, wybiję ich co do jednego i dopiero wtedy pójdę naprzód. Po trzech godzinach mam dosyć, robię krok do przodu i tym samym wyłączam skrypt respawnujący wrogów. Dla odstresowania mogę niszczyć: szyby, pojazdy i czerwone beczki. Fascynujące. Single jest naprawdę niesamowity - pomijając fakt, że jest krótki jak Kaczyński, ma popierdoloną i bezsensowną fabułę, jest liniowy, nudny i schematyczny. AI nie istnieje, wszystko jest oskryptowane - żenada. W takim razie pora na multi. Ok, przyznam, multi w MW było naprawdę dobre, a to... jest dobre. Pomijając idiotyczne perki, miliony cheaterów, wysoki ping, cholernego steama no i rzecz najdebilniejszą z tych wszystkich - brak dedyków. Na ten temat wylano już masę atramen... tzn. wyświecono już masę pikseli, wszystko wiadomo. Infinity Ward, chciałbym Ci powiedzieć, że NIE JESTEM DEBILEM, który nie wie, którędy sra, a którędy je. Potrafię ustawić filtry serwerów, zupdateować punkbustera, wybrać ulubiony serwer. Potrafię sam decydować gdzie chcę grać, zarządzać własnym serwerem, wgrywać mody, kopać chamów, ustawiać wszystko po swojemu. Pozbawiliście mnie tego - serdeczny chuj wam w dupę. Jeszcze nigdy, nigdy, nigdy, nigdy nie zostałem tak oszukany. Ale cóż, 12-latkom jest dzięki temu duuużo łatwiej - jaki target, taka gra. Na pociechę dostajemy coś zupełnie nowatorskiego, rewelacyjny i świeży pomysł - operacje specjalne! Co za frajda! Ale zaraz, zaraz... czy przypadkiem nie jest to wykastrowany co-op? Hm, znowu ktoś robi ze mnie wała. Przerasta to moje możliwości rozumowania, że można skopiować grę, dodać do niej KILKA (dosłownie) nowych elementów i sprzedać za grube pieniądze, powoduje to jakiś dysonans w moim mózgu. Najgorsze jest to, że publika rzuciła się na tego podgrzanego kotleta, a recenzentom oczy wyskoczyły z orbit (to akurat łatwo wyjaśnić, IW wsadziło im kutasa tak głęboko, że aż zaczął naciskać na oczodoły no i POP! Oczka wyskoczyły). Jestem niezmiernie rozczarowany MW2 i niesamowicie rozczarowany społecznością graczy, która swoim hypem utwierdziło IW w przekonaniu, że robi dobrą robotę.

- Tak, chyba najgorsze jest w tym wszystkim szaleństwo powstałe podczas premiery. Nie wiń IW, trzeba oddać im honor - znają się na swojej pracy (robią co chcą i pomimo tego dalej się sprzedają). Gorzej z recenzentami oraz "niezależnymi" dziennikarzami, którzy ulegli ogólnoświatowemu podnieceniu. Stąd ten hype.

Dirt 2 - Ta mini-recka MW2 zmęczyła mnie (ach, te nerwy), więc teraz będzie krótko. Wszyscy japońscy młodzieńcy (wiek 14-17) są rozczarowani, bo w najnowszym NFS nie wszystko jest COOL, ELO, BAUNS i WYPAS - nie można tuningować, nie można przyjebać fajnego zderzaka itd. Na pocieszenie dostają Dirt 2 - to, co kiedyś było niesamowitą ściągałką (nie pretendował do miana symulatora, ale jednak był w miarę realistyczny), sprowadzono do miana "Press Arrow Up". Sam model jazdy nie jest aż tak zły, ale ta cała ziomalska otoczka przyprawia mnie o ból brzucha i rozwolnienie. Do tego dochodzi mała ilość tras/samochodów, nuda i przereklamowany DX11. Hm.

- Już GRID wykazywał widoczne oznaki "elo-ziomalstwa", ale to co widać w menu DIRTA może wywołać napad padaczki. Całe szczęście, jestem wybredny i moja przygoda z Colinami skończyła się zaraz po części drugiej (którą dalej uważam za jedną z najlepszych samochodówek).

Mam nadzieję, że udało Ci się przebrnąć przez ten tekst bez przerw na sen (chociaż większą nadzieję mam na F3 [przykro mi, ukradł go Mateusz - dop. qam]), teraz postaram się dojść szybciej (do końca tego maila, oczywiście, zbereźniku Ty jeden [a już myślałem... - dop. qam]). Konkluzje odnośnie roku 2009 w branży rozrywki elektronicznej: upośledzenie, pauperyzacja, kastracja. Przypominam sobie czasy Metal Gear Solid, Mafii, Dungeon Keeper, bla bla bla. Smucę się, bo zdecydowanie wszystko idzie w złym kierunku. Jest gorzej ale szybciej, tandetnie ale efektownie, krótko ale drogo - jak z prostytutką. I tak samo jak teraz na MTV zamiast dobrej muzyki znajduję komercyjną papkę z syntezatora, tak samo nie znajduję naprawdę ambitnych produkcji wśród gier. Patrząc na to wszystko przypomina mi się "1984" Orwella i maszyny, które pisały książki - wszystko na jedno kopyto, z dostępnych już klocków. Oczywiście nie jest tak tragicznie, dostaliśmy Mirrors Edge (daleko do perfekcji brakuje, ale świeża), ArmA2 (zbyt ambitna na sukces) i parę innych dobrych gierek, ale niestety to wszystko dzieje się poza mainstreamem. Gry, które tutaj przedstawiłem to tylko czubek góry lodowej. A może to ja się starzeję?

- Sam nie wiem... Ja uwielbiam MTV! Zawsze chciałem wystąpić w Date My Mum... Pozostaje nam (graczom) nie tracić nadziei i dalej czerpać przyjemność z tego, w co możemy grać. W czasach wyjątkowej posuchy zawsze można odpalić DOSBoksa lub skierować swoją uwagę w kierunku twórców niezależnych. Z resztą - gdyby nie "gry do dupy", nie miałbym po co żyć!