Odnieść się tej nocy chciałbym do niesławnego już komentarza Davida Cage’a – głównodowodzącego zespołu pracującego nad Heavy Rain – w którym to oznajmia śmierć gatunku przygodówek. Z początku nastawiony byłem dość sceptycznie do tej opinii, zwłaszcza że Fahrenheita za przygodówkę bynajmniej nie uważam. Zaciekawiony jednak odnalazłem oryginalny wywiad i po odkryciu, że wypowiada się on z pozycji gracza, jego zdanie zdecydowałem się przyjąć. A przynajmniej poświęcić mu chwilkę namysłu.
Wnioski okazały się równie druzgoczące, co oczywiste. Przygodówki jako gatunek gier komputerowych istotnie ledwo zipią. Zastanówcie się - na jakie hity ostatnio czekaliście? Still Life 2. A Vampire Story. Sięgając dalej jeszcze pamięcią może przypomnimy sobie nawet Sinking Island. Każdy z tych tytułów był co najwyżej dobry. A były to produkcje na jakie inteligentny gracz czekał latami. Mówi to wiele o kondycji jednego z najdoskonalszych gatunków gier ever.
Zdawać by się mogło, że ostatnim bastionem przygodówek okazują się być tasiemce spod znaku TellTale Games. Nie zrozumcie mnie źle. Egranizacja Sama i Maxa przejdzie w mojej pamięci do historii (jakkolwiek, by to nie brzmiało). Tales of Monkey Island byłem co prawda srogo zawiedzony, nie w tym jednak problem ***** . Każdy wygłodniały przygodówkowiec będzie musiał mi przyznać, że gry z tego studia są zwyczajnie zbyt powtarzalne i po entym epizodzie zaczynają się nudzić.
Co więc trzyma w napięciu od ostatnich dwóch lat fanów przygodówek? Gry, które pojawiły się znikąd, a zdobyły nasze serca. Produkcje Tell of Tales. Machinarium. Wszystkie wywodzące się z drobnych, niezależnych studiów. I tutaj (NARESZCIE) przechodzimy do meritum.
Chciałbym szczerze polecić, albo też odkryć przed wami scenę indie gatunku adventure games. Za pierwszy przykład niech posłużą gry „Ben There, Dan That!” i „Time Gentlemen, Please!” obie pochodzące ze studia Zombie Cow i obie przypominające starym wyjadaczom o złotej erze przygodówek z Lucas Arts. Szpetne – to prawda – ale zarazem tak zabawne, że osioł tylko mógłby sobie odmówić przyjemności zagrania. Osioł też trochę ze mnie, że nie napisałem o nich trochę więcej.
|