Z rzadka zagłębiam się w newsy dotyczące gier, co czasem kończy się spektakularnymi, acz nieco spóźnionymi odkryciami – jak choćby w przypadku mego ostatniego olśnienia trailerem gry Heavy Rain, który światło dzienne ujrzał w roku… 2007. Możliwe zatem, że znowu piszę na temat, który wszyscy zdążyli już przedyskutować od góry do dołu. No i trudno. Na gami-blogu chyba nikt jeszcze o tym nie wspominał, więc równie dobrze mogę tą osobą być ja. No to jedziemy.
O Natalu pewnie już zdążyliście usłyszeć. Jeśli JA zdążyłem, to co dopiero reszta świata. Ma notka zaś traktuje o związanym z tym systemem projekcie Petera Molyneux, który to zaprezentowano na tegorocznym E3. Nie będę bawił się w streszczanie filmiku, bo prezentacja jest stosunkowo krótka i całkiem ciekawa. Obejrzyjcie i lećcie do kolejnego akapitu.
Trzeba przyznać, że zaprezentowana technologia była zwyczajnie fantastyczna. Mnie jednak zmartwiła jedna rzecz. Rozwijanie interaktywności gier komputerowych i video samo w sobie jest rzeczą chlubną, ale nie jestem pewien dokąd ma to wszystko prowadzić. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek z wyjątkiem niesławnej rzeszy simso-maniaków mógłby się dobrze bawić prowadząc nawet najbardziej realistyczną rozmowę z programem komputerowym. Dobra gra ma do zaoferowania nie tylko niespotykaną dotąd interaktywność, ale też jakąś konkretną przygodę.
Pamiętajmy też o skłonności Petera Molyneux do – żeby nie użyć mocniejszego słowa – koloryzowania rzeczywistości. Rozmowa z chłopcem kojarzyła mi się z tymi, które już dziś można tekstowo przeprowadzić z innymi programami w Internecie – na przykład igod. Nawet jeśli stoi za tym jakiś bardziej wyrafinowany system, co w rzeczywistości nam on daje? Po prostu dużo więcej kwestii dialogowych do wyboru, które przecież w końcu muszą doprowadzić do wątku poruszającego fabułę do przodu. Wątpię też, by wprowadzenie tego systemu miałoby doprowadzić do usunięcia okienek z tematami rozmów. W przeciwnym wypadku gracz zwyczajnie by nie wiedział o co ma się spytać i gubiłby się w dyskusjach o pogodzie i popycie na buraki cukrowe.
Zwróćcie też uwagę na fakt, że kobieta która grała praktycznie nie ruszała nogami. Kamera sama z siebie podążała za chłopcem. Zatem to ma być ten niesamowity system umożliwiający zerwanie z padami i klawiaturą raz na zawsze? Ta…
Dobra, nie będę się rozpisywał bo z doświadczenia wiem, że na tym serwisie dłuższe notki kończą z jednym komentarzem w rodzaju „ugh… ściana tekstu”. Ogółem to ten cały nowy projekt Petera Molyneux taki zachwycający wcale nie jest.
|